Biorę to na zimno, czyli moje początki z morsowaniem

Aktywnie, Inspiracje

Morsy, morsing, morsowanie, lodowe pływanie czy winter swimming to pojęcia, które jeszcze dwa lata temu do mnie nie przemawiały. Dzisiaj to moja pasja, bez której życie nie ma smaku. Jesienią czekam na śnieg, minusowe temperatury… latem planuję podróże do przerębli nie tylko w Polsce ale całej Europie. Poznajcie, krótką historię mojej „zajawki” związanej z pływaniem w zimnej, czasami bardzo zimnej wodzie… 

Co ja tu robię… Pięć, cztery, trzy, dwa, jeden start! Teraz już nie ma odwrotu, płynąć, płynąć. Zostało tylko 98 metrów, już 95 do końca… Znowu woda wlała mi się do gardła, to już drugi raz. Nieważne. Nieraz na basenie tak się działo, jestem przygotowany… Płynąć, płynąć, kolejny nawrót. Czerwona boja, ta bliżej wyjścia kusi, aby się poddać i zrezygnować. Płynąć, płynąć…

Autor płynie kraulem w lodowatej wodzie
fot. Krzysztof Grzelak
Autor płynie z zanurzoną głową
fot. Krzysztof Grzelak
Autor bierze wdech płynąc kraulem
fot. Krzysztof Grzelak

Morsowanie – jak to się zaczęło?

Ostatni nawrót, wyprzedzam gościa przede mną – on już się poddał, przechodzi do żabki – ja nadal płynę rozpaczliwym kraulem… Zmęczenie coraz większe, trzeci łyk wody… Ostatnie metry, na koniec mózg daje sygnały, że mogę jeszcze, więc się skupiam nad techniką. Przypominam sobie kurs Total Immersion i technikę kopnięcia. Pomimo zmęczenia o dziwo płynę szybciej. Do mety już tylko pięć metrów, trzy, dwa, jeden i… meta, jestem pierwszy w swojej serii…

Za oknem, śnieg, minusowe temperatury. Przyszła zima. Większość z nas z wytęsknieniem oczekuje wiosny i ciepłych dni lata. Nie ja. To dziwne, pamiętam przecież jak nienawidziłem zimna, śniegu, jak odliczałem dni do pierwszych rozgrzewających promieni wiosennego słońca. A teraz czekam, kiedy wszystko zamarznie, czekam na sygnał od znajomych, że sezon rozpoczęty. Czekam aż będę mógł wskoczyć do wody…

Rok 2016, styczeń, jak co tydzień grupa roześmianych ludzi, w różnym wieku biega wokół małego zbiornika w podłódzkiej miejscowości. Jedni robią przysiady, inni pompki bądź pajacyki. Każda z tych osób ma swój ulubiony sposób rozgrzewki – łączy ich to, że za chwilę wspólnie wskoczą do wykutego w lodzie przerębla. Tak zaczęła się moja przygoda. Przyjechałem na miejsce zbiórki morsów, przygotowany zgodnie z instrukcją, jaką dostałem na forum internetowym. Karimata, kąpielówki, czapka, buty neoprenowe, szlafrok, ręcznik i koniecznie termos z ciepłą herbatą. Taki zestaw to podstawowy ekwipunek przy wyprawie na morsowanie. Na koncie miałem kilkanaście obejrzanych filmików, prezentujących wyczyny fanów zimowych kąpieli i ogromną potrzebę wejścia do wody. W pamięci miałem relacje telewizyjne z imprez, podczas których kilkadziesiąt osób wspólnie zażywało morskich kąpieli w środku zimy. Szczerze? Nie byłem zachwycony. Spęd rubasznych panów „z brzuszkiem”, pań z „wielkim biustem” w kolorowych perukach rytmicznie falujących na wodzie, a do tego skoczna muzyka disco polo… To nie dla mnie – myślałem. Taka konwencja ma jednak swoje uzasadnienie, o czym miałem się przekonać już podczas pierwszego wejścia do wody na morsowanie.

Pierwsze wspólne wejście do wody na morsowanie

fot. Krzysztof Grzelak

 

 

 

 

 

 

Rozgrzewka

W moim przypadku to bieganie, pompki, przysiady, elementy yogi i obowiązkowo skakanka. Tak przygotowany mogę wskakiwać do wody, która ma około 1 stopnia powyżej zera. Pierwsze wejście – 2 minuty, później 3-5 minut, w drugim sezonie uprawiania tego sportu mogę „być” w wodzie około 10 minut. Panowie „z brzuszkiem” oraz panie z „wielkim biustem” bawiąc się przy muzyce, w wodzie mogą spędzać nawet do 20 minut. To potwierdza, jak bardzo ich nie doceniałem oraz jak wiele muszę się jeszcze nauczyć. To właśnie gorące przyjęcie ekipy podczas pierwszej kąpieli pomogło mi w przełamaniu strachu. Dzięki atmosferze, jaką tworzą ludzie kąpiący się obok, możliwe jest przełamanie własnych słabości. Tak właśnie zacząłem…

Rozgrzewka - robienie pompek przed morsowaniem

fot. Krzysztof Grzelak

Morsowanie pod Łodzią

fot. Krzysztof Grzelak

 

 

Emocje

Morsing, morsowanie było dla mnie super wprowadzeniem do zimowego pływania, które od początku, jak zainteresowałem się „przeręblem” stało się moim celem. Pierwsze zawody zaliczyłem w Gdańsku w drugim sezonie mojej „morsowej” fascynacji. Przygotowane tory pływackie na Motławie, świetna atmosfera. Nie pamiętam, kiedy znalazłem się w wodzie, zanurzając się, straciłem oddech, po gwizdku działałem już jak automat. Pierwsze 25 metrów zastanawiałem się, czy dopłynę, drugą część dystansu płynąłem jak mogłem najszybciej… W efekcie trzecie miejsce w swojej kategorii wiekowej i medal.

Wspaniałe uczucie, które opanowuje człowieka po wyjściu z wody, gdy już wie, że pokonał kolejną barierę i swoje ograniczenia, jest nie do opisania. Zimowe pływanie wciąga, adrenalina, przygoda, ludzie. Nie bez przyczyny w ciągu ostatnich kilku lat ten sport zyskał tak wielu nowych zawodników. Impreza w Gdańsku skupiła lekko ponad 150 pływaków i pływaczek z Polski i Europy. Zawody w Katowicach w ciągu trzech ostatnich lat rozrosły się niemal dwudziestokrotnie – z niespełna 10 zawodników do blisko 200 uczestników. Oba wydarzenia realizowane są pod patronatem International Ice Swimming Association, co gwarantuje wysoki poziom oraz udział ekip zagranicznych, czyli bardzo doświadczonych w zimowym pływaniu Czechów, Irlandczyków, Brytyjczyków, Rosjan.

Morsowanie to nie wszystko, czyli zimowe pływanie

Z zapałem śledzę wydarzenia dotyczące zmagań zimowych pływaków. Piotr Biankowski w 2017 roku pobił rekord Polski w pływaniu zimą. Ten były rugbysta, aktualnie zapalony triathlonista, pokonał dystans 1 mili, czyli ok. 1600 metrów w niecałe 28 minut. Drużyna zimowych pływaków z Silesia Winter Swimming coraz mocniej „pręży muskuły” w zagranicznych zawodach zimowego pływania, głównie u naszych czeskich sąsiadów. W Polsce pojawia się coraz więcej ciekawych wydarzeń integrujących środowisko i popularyzujących ten zimowy sport – przepływanie rzeki Warty, Wisły w Krakowie, Warszawie, Włocławku czy triathlon zimowy Steel Man – to tylko niektóre.

Wsiadam do auta, do przejechania mam jakieś 250 kilometrów. Tuż za Poznaniem na jeziorze Kierskim mają odbyć się zawody. Po 100 metrach w Katowicach, gdzie zająłem drugie miejsce, 200 metrach w Zawierciu, gdzie wypływałem trzecie miejsce, przyszedł czas na zmierzenie się z dystansem 300 metrów. Pogoda już bardziej wiosenna niż zimowa, temperatura powietrza 14 stopni, wody 3 stopnie. Czuję, że będzie ciężko, ale atmosfera zawodów jest świetna. Uśmiechnięci i przyjaźni ludzie to cecha charakterystyczna zimowego pływania. Czas na rozgrzewkę. Trochę biegania, rozciąganie, skakanka – moja ulubiona, później kilka ćwiczeń oddechowych.

Wezwanie na linię startu, wejście do wody. Endorfiny, adrenalina dają siłę na każdym dystansie… Liczę na to, ponieważ przede mną dystans, którego nie płynąłem jeszcze nigdy w zimnej wodzie, jak również w ciepłej na otwartym zbiorniku z nawigacją – to mój pierwszy raz. Trzy, dwa, jeden start… Przestaję myśleć, włączam automat. Pierwsza boja po 100 metrach, została z lewej – jest ok. Drugą boję mijam z lewej, ale za daleko, muszę nadrabiać. Mam za sobą 200 metrów… Ostatnia prosta, oślepiające słońce, zmęczenie i zimna woda dają o sobie znać. Płynę do mety, ręce tracą czucie wody, po lewej widzę pomarańczową bojkę… Meta! Ktoś podaje mi rękę, ktoś inny pyta, jaki mam numer startowy, aby czas dopasować do nazwiska. Na brzegu czeka Adam, mors z Klubu Sportowego Amber, podaje mi ręcznik, klapki i prowadzi do balii z gorącą wodą… Poznaliśmy się niespełna godzinę temu, a czuję, że mogę na nim polegać jak na starym kumplu. Gadam trzy po trzy, chwieję się na nogach, ale czuję radość i spełnienie… Siódme miejsce, czyli tak jak zakładałem, jestem w pierwszej dziesiątce – super!

Autor pokazuje podniesiony kciuk, ciesząc się z osiągniętego wyniku - morsowanie daje radość!

fot. Antek Mazerant

 

Tak minął mój pierwszy sezon zimowego pływania. Śledząc dokonania, kolegów z Polski ich wyczyny oraz osiągnięcia już zaczynam planować sezon 2017/2018. Czechy, Estonia, Niemcy, Szwecja to kraje, które mam zamiar odwiedzić i tam spróbować swoich sił w zimowym pływaniu. Niezwykle ważne jest to, aby dobrze rozplanować liczbę startów zarówno krajowych, jak i zagranicznych. Przydatny jest partner, np. małe sprawdzone biuro podróży, które zdejmie z głowy problem organizacji przejazdów, zakwaterowania oraz planowania czasu wolnego. Warto pamiętać o sprzęcie, torba – najlepiej triathlonowa, płaszcz zimowy, ręczniki, czapki, czepek, okularki również przeciwsłoneczne, obuwie – najlepiej wygodne, wsuwane wodoodporne… Jest tego sporo. Nie można zapominać o treningu przez cały rok, pływanie na wodach otwartych w różnych temperaturach, basen, trening siłowy i od października morsowanie, które jako trening i przygotowanie do startów traktuję bardzo poważnie.

Maciej Mazerant – właściciel firmy zajmującej się content marketingiem i custom publishing www.p-content.com Wydawca magazynu PURPOSE  www.purpose.com.pl oraz portalu Ładnie Naprawię www.ladnienaprawie.pl Właściciel kameralnego coworkingu w centrum Łodzi – Work Place 59 www.workplace59.com

Krzysztof Grzelak – pasjonat fotografii, jego zdjęcia można obejrzeć na www.flickr.com/photos/grzykrzy/

✈️ 🇺🇸
Wyjazd do USA