Malownicza wyspa Cypr, jak często ją określam, po tym jak spędziłem tam ponad miesiąc, znajduje się we wschodniej części basenu Morza Śródziemnego, a swoim kształtem (z niewielką pomocą prywatnej wyobraźni) przypomina uśmiechającą się rybę z dosyć długim ogonem. Ot, wystarczyłoby domalować jej oko gdzieś na wysokości gór Troodos. Jedyne większe miasto nieposiadające dostępu do morza to położona w środkowej części wyspy Nikozja – ostatnia na świecie stolica wciąż podzielona murem na dwie strefy: część należącą do greckich i tureckich Cypryjczyków. Co warto zobaczyć w Nikozji?
Garść informacji
Nie tak dawno jeszcze, bo niewiele ponad 40 lat temu, zamieszkiwali oni wyspę w zgodzie – aby zrozumieć dlaczego dzisiaj już tak nie jest, musimy na chwilę porzucić ów wyimaginowany uśmiech ryby i zagłębić się w odrobinę smutnej historii drugiej połowy XX wieku. Gdy drogą puczu w 1967 roku władzę w Grecji przejęła dyktatura wojskowa, od razu opowiedzieli się oni za koncepcją natychmiastowego zjednoczenia Cypru z Grecją, której to idei od samego początku sprzeciwiał się ówczesny prezydent wyspy.
Po tym jak w 1972 roku po raz kolejny odmówił on unii między dwoma państwami, greckie wojsko postanowiło zorganizować zamach stanu, mający na celu usunięcie i zastąpienie go odpowiednią, popierającą zjednoczenie osobą. 15 lipca 1974 roku zamachowcy ogłosili powstanie, co w dalszej kolejności zaowocowało krwawą inwazją wojsk tureckich 22 lipca, a niecały miesiąc później proklamowaniem nieuznawanej Tureckiej Republiki Cypru Północnego i podziałem wyspy wzdłuż monitorowanej przez ONZ „zielonej linii”. Co warto zobaczyć w Nikozji, tym nietypowym mieście?
Życie w mieście
Nie da się ukryć, że greccy Cypryjczycy prawdopodobnie nigdy do końca nie pogodzą się z utratą tej części wyspy. Najważniejsze, a zarazem najsmutniejsze jest to, że po obu stronach słyszy się te same opinie, mówiące że przed całym „zamieszaniem” we wspólnym życiu obu nacji, przeplatającej się mieszaninie kultur i religii, nie brakowało harmonii i szczęścia. Jednak na to jak spore różnice zobaczymy w dzisiejszej Nikozji miały wpływ nie same wydarzenia historyczne, a ich konsekwencje – większość ludności greckiej przesiedliła się (niekoniecznie dobrowolnie) na południe a tureckiej na północ. Od tego czasu do roku 2004 (kiedy to Republika Cypryjska, formalnie cała, a w praktyce wyłącznie jej południowa część, przystąpiła do Unii Europejskiej) granice pozostawały całkowicie zamknięte, a żyjące dotąd wspólnie narodowości kompletnie od siebie odizolowane.
Wraz z przystąpieniem do UE, jej obywatele (w tym obywatele obu stron wyspy z wyłączeniem celowo przesiedlonych po podziale obywateli Turcji, którzy nadal obywatelami Unii nie są) zyskali prawo do przekraczania „zielonej linii” na wyznaczonych punktach granicznych. Wyjątkowym przejściem jest otwarte w roku 2008 przejście piesze na ul. Ledra czyli, można powiedzieć, głównym nikozyjskim deptaku, również podzielonym na dwie części mniej więcej w połowie.
Co warto zobaczyć w Nikozji?
Każda granica rozdziela poniekąd dwie inne od siebie rzeczywistości – gdy przekraczamy ją znajdując się w ścisłym centrum miasta jest to uczucie jeszcze bardziej niesamowite. Sama kontrola przebiega bez żadnych problemów i zbędnych pytań, wystarczy okazać (dwukrotnie) paszport lub dowód osobisty. Gdy w którymś momencie naszego pobytu przekraczaliśmy ją kilka razy dziennie, bywało że nie byliśmy kontrolowani w ogóle. A dlaczego warto przekraczać ją tak często? Bo właśnie wtedy doświadczamy tej mieszaniny kulturowej sprzed lat. Środek dnia, stosunkowo puste ulice po stronie południowej i gwarne, pełne straganów i tłoczących się dokoła nich ludzi po stronie północnej. Późne popołudnie: wypełnione restauracje po obu stronach ale jakże różne od siebie stylem, smakiem, podejściem do klienta i oczywiście też cenami. Zmrok: tłumy bawiące się na ulicach, a w tle dobiegająca muzyka po stronie południowej i całkowicie puste ulice po stronie północnej.
Tylko pozornie – byłyby całkowicie puste gdyby nie jedyna, otwarta stosunkowo niedawno, kawiarnia artystyczna Hoi Polloi – nieposiadająca adresu, znajdująca się właściwie zaraz po przekroczeniu granicy (poniekąd pomiędzy tymi dwoma odmiennymi światami) i gromadząca gości przybywających z obu stron „zielonej linii” jak i wielu turystów. Unikalne miejsce, gdzie oprócz bardzo dobrej muzyki usłyszymy mieszankę wszystkich okolicznych języków czyli greckiego, tureckiego i angielskiego, a nierzadko możemy spotkać kogoś kto wbrew wszelkim podziałom włada wszystkimi z nich. To właśnie o ten brak podziałów chodziło założycielom tego miejsca, tak jak i rybie Cypr gdy po raz pierwszy wypływała na powierzchnię morza wiele tysięcy a może i milionów lat temu.
Uroki miasta
Uroki miasta, moim zdaniem, najlepiej poznawać po prostu spacerując uliczkami, wczuwając się w klimat i obserwując zachowania ludzi. Szczególnie w pobliżu murów miasta po północnej stronie nieczęsto widuje się turystów. Większość z godnych uwagi zabytków znajduje się w obrębie XVI-wiecznych, weneckich murów miejskich o długości 4,5 km, w których znajdują się trzy bramy do miasta istniejące do dziś: Famagusta, Kyrenia i Pafos, gdzie ich nazwy są nazwami miast, w których kierunku dana brama wskazuje. Brama Famagusta została w 1980 roku odrestaurowana i teraz jest również miejscem koncertów czy wystaw. Brama Kyrenia została odrestaurowana w 1994 roku i od tego czasu mieści się tam biuro Informacji Turystycznej.
Strona północna zachwyca intensywnością barw, zapachów i tym prawdziwym bazarowym życiem toczącym się na ulicy. Regularnie widać mężczyzn grających w baggamona czy szachy. To czego nie można pominąć to Buyuk Han czyli orientalne sukiennice, z zewnątrz lekko przypominające fortecę. Dziś znajduje się tam wiele sklepów i warsztatów rękodzieła. Widoczny prawie wszędzie, również z części południowej, zabytkowy meczet to Arab Ahmet, wybudowany w XVI wieku. Najwięcej tego lokalnego, nie przez wszystkich uwielbianego harmidru, znajdziemy na nikozyjskim Grand Bazar, gdzie kupić można już wszystko – od zwierząt, przez dywany do ogromu warzyw i owoców. Resztę należy odkryć samemu „gubiąc się” w losowo wybranych uliczkach. Mimo iż widać, że po północnej stronie jest zdecydowanie biedniej, to na każdym kroku coś może nas zaskoczyć – i to chyba dlatego mnie ta część wydała się ciekawsza – chyba właśnie przez tę inność od znanych nam, powiedzmy unijnych, standardów.
Co warto zobaczyć w Nikozji? Po stronie południowej napewno typowe cypryjskie restauracje, kawiarenki gdzie często możemy posłuchać tradycyjnej greckiej muzyki akustycznej (warto wiedzieć, że często „za muzykę” płaci się dodatkowe kilka euro od stolika, ale uważam że i tak warto). Dla spragnionych klubowych emocji również nie braknie wyboru – ta część miasta faktycznie żyje przez całą noc. Gdy oddalimy się choć trochę od ścisłego centrum (nadal pozostając wewnątrz murów), warto choć na chwilę przeciąć znajdujący się w okolicy meczetu Omara, rejon wielokulturowy (choć odrobinę zbliżony do części północnej ale nadal w bardziej „cywilizowanym” stylu), a następnie „zgubić się” na pewien czas pośród wąskich, malowniczych uliczek w okolicach katedry św. Jana i bramy Famagusta – to właśnie ta, spokojna i nieturystyczna okolica sprawiła, że w moim odczuciu południowa część miasta również urzeka – w zupełnie inny sposób niż północna, ale równie bardzo.
Co warto zobaczyć w Nikozji? Połączenie dwóch światów
Natomiast najbardziej w Nikozji (jak i uogólniając w kontekście całego Cypru) urzeka właśnie to połączenie dwóch różnych światów, zupełnie odrębnych i rozdzielonych, a jednocześnie z tak łatwo dostępną dla nas możliwością mieszania i przeplatania ich każdego dnia. Niepokój może budzić wyłącznie mur znajdujący się między nimi, worki piasku i widoczne ruiny wciąż stojących w „zielonej linii”, nieruszanych od 40 lat budynków. Nie wolno tutaj niepokoić strażników, robić zdjęć murom czy niebezpiecznie blisko do nich się zbliżać. Natomiast na pewno warto to wszystko zobaczyć własnymi oczami… albo oczami ryby – zależy jak bujna danego dnia okaże się nasza wyobraźnia.