Joga w Indiach – tydzień w ashramie

Artykuły

  • Tekst: Ewa Saar

  • Data publikacji:
    • Poznaj autora

Budzi mnie gong. O rany, 5:30. Jest jeszcze na wpół ciemno i mój umysł nie do końca jeszcze łapie, gdzie ja w ogóle jestem i co się dzieje. Z łóżka obok słychać niechętne pomrukiwania Adama. OK, skoro Adam, to i Indie. Jesteśmy w Indiach. Trzeci lub czwarty raz budzę się w tym miejscu – nie wiem dokładnie, który, bo dni są prawie takie same. Szybko ogarniamy się i wyskakujemy z pokoju w słabnącą już ciemność.

joga w Indiach Rishikesh joga yoga indie azja
Rishikesh, fot. Meg and Rahul
joga w Indiach Ganges Indie rzeka
Nad Gangesem, fot. Sumita Roy Dutta
joga w Indiach Rishikesh slumsy święto Nocy Shivy
Obchody święta Nocy Shivy w slumsach miasta Rishikesh, fot. Adam Hałaczkiewicz
joga w Indiach kuchnia Indie placki konopie indyjskie
Przygotowywanie placków z wyciągiem z konopi indyjskich, fot. E. Saar

Joga w Indiach – warto spróbować!

Choć to Indie, to jesteśmy na ich północy, właściwie już w Himalajach. O tej porze jest więc rześko, głowa szybko się otrzeźwia. Jest też cicho, bo nie wolno nam jeszcze nic mówić. Skradamy się po schodach do salki, w której już czeka na nas zapalona świeczka, tlące się sandałowe kadzidełka i nasza mentorka – Lalita-Ji. I zaczynamy nowy dzień wypełniony po brzegi jogą. Bo joga w Indiach to coś, czego trzeba spróbować!

Joga powstała w Indiach, a Rishikesh to jej indyjska stolica, miejsce święte tym bardziej, że leży nad Gangesem. Pielgrzymują tu i Hindusi, i zagraniczni turyści, pod których organizuje się tu przeróżne kursy. Nie mogliśmy szwendać się po Indiach i nie zaznać, czym jest joga. Spośród wielu ashramów czyli pustelni, duchowych sanatoriów, oferujących kilkudniowe „rekolekcje jogi”, wybraliśmy położony kilka kilometrów od miasta, tuż nad brzegiem Gangesu Phool Chatti Ashram. 7 dni nie samych tylko ćwiczeń fizycznych, z którymi w Polsce utożsamiamy jogę, a pełnego spektrum jogi i życia w ashramie.

Joga w Indiach – poranek

06:00 Nasz piętnastogodzinny plan zajęć rozpoczynamy o szóstej, półgodzinnymi zajęciami cichej medytacji. O tej porze ciężko jest nie pogrążyć się znowu we śnie, ale sandałowe kadzidełka pomagają utrzymać umysł trzeźwym.

06:30 Kolejny kwadrans to śpiewna recytacja mantr, których znaczenia być może nie znamy dokładnie, ale które wprawiają całe ciało w delikatne wibracje.

06:45 Dzień witamy też ćwiczeniami oddechowymi, przed którymi należy jednak odpowiednio przygotować ciało. Służy nam do tego jalaneti – jogińska technika oczyszczania nosa i zatok. Przed pierwszym razem byłam przerażona. Lalita-Ji napełnia małą koneweczkę ciepłą wodą z solą, po czym wlewa sobie ten płyn w jedną dziurkę od nosa, a woda wycieka drugą dziurką! Byłam pewna, że zadławię się, zakrztuszę, połknę całą tę wodę i tyle będzie z zetknięcia Polki z tą arcystarą hinduską magią. Ku memu zdziwieniu wszystko poszło gładko – kluczem jest odpowiednie przechylenie głowy i otwarte usta. Wrażenia po takim płukaniu są nieziemskie – jeszcze nigdy nie miałam tak czystego nosa!

07:15 Płukanie nosa i ćwiczenia oddechowe były przygotowaniem przed 1,5-godzinną sesją ćwiczeń fizycznych bazujących na pozycjach hatha jogi. Rozciąganie, przeróżne asany, uspokojenie – i 90 minut mija jak z bicza trzasnął.

09:00 Śniadanie jemy na tarasie na dachu jednego z budynków. Na talerzu owsianka i owoce, w kubku bardzo charakterystyczny dla Indii czaj czyli herbata z mlekiem i przyprawami. Czekamy, aż każdy dostanie swoją porcję. Wciąż obowiązuje nas cisza, którą musimy zachowywać cały poranek oraz w trakcie każdego posiłku. Daje to szansę na kontemplację tak smaku, jak i widoków lepszych niż w najdroższych restauracjach – przedmurze Himalajów i szumiący niedaleko Ganges tworzą pocztówkową mieszankę.

10:00 Czas na karma yogę w formie pracy na rzecz ashramu. Ktoś zamiata plac, ktoś inny zajmuje się kwiatami, wyrzuca śmieci czy sprząta łazienki. Ma to nas nauczyć altruistycznej pracy bez oczekiwania wzajemności.

ogrody ashram rishikesh joga yoga joga w Indiach

Joga w Indiach – pielęgnowanie ogrodów w ashramie, fot. Ewa Saar

10:30 Jedną z najciekawszych części dnia są przedpołudniowe medytacyjne spacery. Każdy w inne miejsce, każdy z innym zadaniem do wykonania po drodze. Wędrujemy więc boso akweduktami, skupiając się na wrażeniach dochodzących przez stopy. Podążamy też pod położony w górach wodospad, myśląc o wdzięczności dla rodziny i bliskich. Kiedy indziej odbywamy też rytualne zanurzenie w Gangesie, który dla Hindusów, bardziej niż rzeką, jest boginią, która została zesłana na Ziemię i ma moc oczyszczania. Boginię przed kąpielą trzeba jednak do siebie przekonać, mruczymy więc najpierw w jej kierunku mantry i puszczamy w jej nurt kwiaty.

akwedukty rishikesh ashram joga w Indiach

Spacer wzdłuż akweduktów, fot. Ewa Saar

Joga w Indiach – popołudnie

12:30 Lunch jemy w ciszy i siedząc na podłodze. Na talerzach lądują kolejne jego składniki, wszystko wegetariańskie, co jest nieodłącznym elementem jogińskiej filozofii. Zawsze jemy ryż i ciapati czyli hinduskie placki. Poza tym miła obsługa serwuje nam zupę z soczewicy oraz kapustę, szpinak, ziemniaki i fasole w przeróżnych formach. Czasami lunch obejmuje też kwaśne mleko. Niektórzy nawet go nie tykają, ja natomiast zawsze proszę o dokładkę – łechcze ono przyjemnie moje słowiańskie kubki smakowe.

15:00 Dwie godziny sjesty po obiedzie mijają na przyziemnych sprawach typu pranie czy pogawędka z sąsiadami (o tej porze nie obowiązuje nas już milczenie). O piętnastej gong zwołuje nas do salki na zajęcia polegające na lekturze i dyskusji na tematy dotyczące filozofii jogi i jej zastosowania w dzisiejszych czasach.

16:00 Czas na kolejną porcję ćwiczeń na ten dzień, tym razem w formie ashtanga jogi, która obejmuje bardziej wymagające i dynamiczne pozycje. Któregoś dnia Lalita-Ji przeprowadza jednak sesję jogi śmiechu. Na początku jesteśmy trochę sceptyczni i sztywni. Pod koniec Lalicie ciężko jest nas uspokoić tzn. wystudzić nasze wybuchające co raz to na nowo salwy śmiechu.

O zmierzchu jesteśmy świadkami wieczornej pudży – hinduistycznego obrzędu złożenia bóstwom ofiary. To nic drastycznego – w ashramowej świątynce na środku głównego placu pali się świece, kadzidła i klarowane masło ghee, zmawia modlitwy, dzwoni w dzwony i gongi, których hałas ma przywołać bóstwa. Po pudży następuje mój ulubiony punkt dnia – kirtan czyli wspólna medytacja w śpiewie. Każdy dostaje do ręki jakiś instrument i przez kilkadziesiąt minut śpiewamy jedną albo dwie mantry. Ile konkretnie zajmuje to czasu – nie wiem, za bardzo zanurzam się w tym śpiewnym transie, żeby kontrolować mijające minuty. Gdy wszystko milknie, wręcz czuć, jak z człowieka wypływa energia nagromadzona przez wielokrotne powtarzanie wprawiających ciało w wibracje sylab.

 

Ognisko obrzędy Rishikesh ashram Indie joga w Indiach

Obrzędy związane z paleniem ogniska, fot. Ewa Saar

Joga w Indiach – wieczór

19:30 W tym ashramie nie można być głodnym – wieczorem czeka nas jeszcze kolacja. Nadziewane pomidory czy ziemniaki, zupy, ciapati – wszystko wegetariańskie, wszystko pyszne. Do ostrości hinduskiej kuchni da się przyzwyczaić.

20:30 Nie można jednak przedobrzyć z napełnianiem żołądka, bo wciąż mamy przed sobą ostatni punkt dnia – medytację z przewodnikiem, czyli ni mniej ni więcej tylko naukę kilku technik medytacji. Jestem w tym temacie nowicjuszem, wszystko jest więc dla mnie nowe i przydatne. Medytujemy używając mantr i mali czyli hinduskiego różańca, intensywnie skupiając się na oddechu czy też próbując wejść w stan głębokiej relaksacji, wręcz półsnu. To bardzo przyjemne zajęcia, dobre zakończenie długiego dnia.

21:00 Umysł i ciało są już właściwie ‘ululane’. Zamiast kołyski – łóżko w skromnym ashramowym pokoju. Zamiast kołysanki – szum Gangesu. Jutro powtarzamy cały cykl – jak mantrę!

Ganges Rishikesh Indie ashram joga w Indiach

Ewa nad Gangesem

✈️ 🇺🇸
Wyjazd do USA