Seszele – więcej niż plaże!

Artykuły, Z przygodami

  • Tekst: Piotr Thier

  • Data publikacji: 28 sierpnia 2016
    • Poznaj autora

      Przez ostatnie sześć lat przejechał autostopem całą Europę, kawałek Azji i Afryki. Miłośnik dzikiej przyrody, tropikalnych klimatów, ciężkiej muzyki i backpackingu. Zagorzały przeciwnik zimy i turystycznych stereotypów. Jak dotąd największe wrażenie zrobiły na nim gorące Seszele i nieodkryte rejony krajów Kaukazu. Od 2016 współpracuje z magazynem Podróże Szyte na Miarę oraz Travel Architects spełniającym zarówno duże jak i małe marzenia podróżnicze.

Na Ziemi znajdują się setki mega luksusowych kurortów na małych, oddalonych o tysiące kilometrów od cywilizacji wysepkach, o których praktycznie nikt nigdy by nie usłyszał, gdyby nie masowa turystyka. Zamienia ona te niemal bezludne wyspy w katalogowy raj dla zamożnych… lecz jak się okazuje, również dla posiadaczy cieńszego portfela niektóre z tych miejsc stoją otworem.

Siłą napędową turystycznej maszyny na większości z nich jest przyroda, a w szczególności – śnieżnobiałe, piaszczyste plaże, turkusowa woda i odbijające się w niej palmy kokosowe, tworzące idealny obraz stereotypowej rajskiej egzotyki. Wokół niego na wielu z wysp gromadzi się potężny kombinat hotelarsko-biznesowy. Na szczęście nie wszystkie z tych miejsc zostały w ten sposób okaleczone.

Seszele, fot. P. Thier
Seszele, fot. P. Thier
Seszele, La Digue
La Digue, fot. J.M.Hullot
Dżungla na Seszelach
Dżungla, fot. P. Thier
Jacuzzi na Seszelach
Jacuzzi, fot. P. Thier
Plaża na Seszelach
Plaża, fot. P. Thier
Mahe na Seszelach
Mahe
Szlak na Les Trios Freres na Mahe
Szlak na Les Trios Freres na Mahe, fot. P. Thier
Targ rybny, Mahe
Targ rybny, Mahe, fot. D. Stanley
widok z góry na Seszele
fot. P. Thier
zamknięta plaża na Seszelach
fot. P. Thier

Seszele – nie tylko plaże?

Jednym z przykładów destynacji turystycznej z kategorii „egzotyka dla bogatych”, która nie została poddana ogromnym turystycznym transformacjom, są Seszele. Jest to archipelag składający się ze 115 wysp na Oceanie Indyjskim nieopodal Madagaskaru. Jedynie 33 wyspy są zamieszkałe przez ludzi. Turyści przyjeżdżają w większych ilościach jedynie na trzy: Mahé, Praslin oraz La Digue, będącą najmniejszą z nich.

Od zeszłego roku [2014 – red.] można tam dolecieć arabskimi liniami lotniczymi Etihad za zaledwie około 1500 złotych w dwie strony! Razem z koleżanką w maju 2015 roku postanowiliśmy sprawdzić, czy da się te wyspy zwiedzić w niskobudżetowy sposób.

Niestety, ze względu na wygodę i rzekome bezpieczeństwo, 99,9% turystów zostaje skierowanych z lotniska w Victorii na głównej wyspie do właściwego hotelu i nie wyściubia z niego nosa przez cały pobyt. Jest to duży błąd! My odważyliśmy się zwiedzić wszystkie 3 główne wyspy na własną rękę i nigdy tego nie będziemy żałować.

Nieznane tubylcom góry

Rzut oka na mapę geograficzną Seszeli gwarantuje wiele niespodziewanych odkryć – niedaleko od wybrzeża wznoszą się dość wysokie góry (sięgające niemal kilometra nad poziomem morza!), w wielu zatoczkach znajdują się laguny z rafą koralową, a dziki interior wyspy porasta niemalże niespenetrowana dżungla. Jakim cudem nikt tam nie jeździ? Postanowiliśmy to sprawdzić!

Sam fakt, że pani w największym punkcie informacji turystycznej na Mahé nic nie wiedziała na temat wspinania się na najwyższe szczyty wyspy nie nastrajał optymizmem. Inna sprawa, że na żadnej mapie nie było zaznaczonych szczegółowych szlaków prowadzących na szczyty tych gór, a miejscowi również nie mieli o nich pojęcia. Z tego właśnie względu nie pokusiliśmy się o zdobycie Morne Seychellois, wnoszącego się nad archipelagiem na 905 m n.p.m.

Wędrówka na najwyższy szczyt górujący nad stolicą, Victorią, czyli Les Trois Freres (Trzech Przyjaciół; 450 m.n.p.m.) przypominała wędrówkę Rambo przez dżunglę, gdyż momentami naprawdę przydałaby się maczeta do rozgarniania buszu dookoła szlaku. Końcówka trasy to wspinaczka po niemal pionowych skałach, bez przygotowania i sprzętu niemal niewykonalna do przejścia. Dodatkowo część ścieżki stanowi gliniaste podłoże, co po intensywnych opadach deszczu, które zdarzają się w tropikach dość często, stanowi naturalną zjeżdżalnię… Dzięki niezapomnianemu zjazdowi do dzisiaj mam dwie blizny na prawym przedramieniu.

Pozostałe szczyty są względnie łatwe do zdobycia i oferują bardzo ciekawe widoki, a trekking przez dżunglę wśród śpiewu nieznanych na innych kontynentach ptaków (jak papuga szara, seszelski endemit) jest niezapomnianym przeżyciem, którego niewielu chce i potrafi doświadczyć. Dużo łatwiej jest przeżyć podobne chwile w komercyjnym parku narodowym Valee de Mai na wyspie Praslin, gdzie wejście kosztuje 25 dolarów.

Żółwie, rekiny i naturalne jacuzzi

Poza górskimi wypadami warto zapuścić się na mniej uczęszczane szlaki, jak na przykład do plaży Anse Major, do której można albo dopłynąć stateczkiem z Bel Ombre, albo pójść niecałe 2 godziny malowniczym szlakiem wzdłuż wybrzeża. Innym miejscem, o którym nawet wielu miejscowych nie słyszało, jest Cassedent. Jest to naturalne jacuzzi wyrzeźbione w nadmorskim klifie, do którego prowadzi długa, wąska i stroma ścieżka z miejscowości Takamaka. Niewiele osób również dociera do parku narodowego na Mahe o nazwie Cap Ternay, za wyjątkiem tych, którzy dopływają tutaj stateczkami by uczyć się nurkowania.

Jedną z najpiękniejszych plaż na Praslinie, Anse Georgette, jest teoretycznie niedostępna dla ludzi niebędących gośćmi pobliskiego pięciogwiazdkowego hotelu. Okazuje się, że wystarczy pogadać z recepcjonistą przy bramie i to bajeczne miejsce gdzie turystów jest jak na lekarstwo stoi dla nas otworem. Jest to jedno z najlepszych miejsc do snorkelingu na archipelagu. Spotkaliśmy tam między innymi ogromne żółwie wodne i rekina rafowego w naturalnym środowisku!

Seszele – pomysły na podróż

Samo podróżowanie niskobudżetowym trybem nie przysparzało problemów. Autostop działa tam wyśmienicie, najdłużej czekaliśmy około 20 minut… o 7 rano w niedzielę, gdy wszystkie wyspy śpią. Wielokrotnie jeździliśmy na pace pick-up’ów, a nawet raz zabraliśmy się do stolicy… karetką! Wyżywienie nie jest także wiele droższe niż w zachodniej Europie, jednak nie opłaca się kupować półproduktów i gotować obiadów. W każdym miasteczku można kupić tzw. take-away’ie, czyli obiad składający się z ryżu/makaronu, mięsa, ostrego sosu i warzyw za równowartość 10-15 złotych, co nasyca na cały dzień.

Prawdziwą „perełką” Seszeli jest nie tylko olśniewająca przyroda, lecz ludzie tam mieszkający. Kreole, czyli grupa etniczna zamieszkująca wyspy Oceanu Indyjskiego, to bardzo otwarci, gościnni, bezinteresowni ludzie. W większości mówią płynnie po angielsku i francusku. Dzięki ich wspaniałomyślności spędziliśmy z nimi niemal 3 tygodnie w trzech różnych, całkiem odmiennych od siebie domach i mogliśmy poznać historię i aktualne dzieje kraju od podszewki. Dowiedzieliśmy się na przykład, że oficjalnie goszczenie turystów w prywatnym domu jest wykroczeniem i grozi problemami z policją. Jesteśmy im wszystkim dozgonnie wdzięczni za okazane dobre serce i wielką pomoc, mimo wielu przeciwności!

Miesiąc spędzony na Seszelach dobitnie nas przekonał, że wyspy te mają dla aktywnych turystów o wiele więcej do zaoferowania niż tylko plażę z palmami i ciepłe morze obok bajońsko drogiego hotelu. Pomimo pewnych niedogodności, jak niemal brak możliwości spania na dziko (ze względu na nocne rabunki, niestety dość częste, zwłaszcza w sezonie, o czym mieliśmy okazję się przekonać na własne oczy) zdecydowanie warto odwiedzić ten rajski zakątek w nieco innej formie niż korzystając z oferty biur podróży, które proponują jedynie zaszycie się w hotelu i all inclusive!

✈️ 🇺🇸
Wyjazd do USA