Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o podróżach pociągami w Indiach

Porady, Z przygodami

  • Tekst: Marta Burza

  • Data publikacji:
    • Poznaj autora

      Indolog, Turkolog i absolwentka Podyplomowych Studiów Pomocy Humanitarnej. Latem jako pilot wycieczek zaraża dobrą energią i miłością do Italii. W wolnych chwilach włóczy się po świecie, jeździ autostopem i słucha historii, które później amatorsko opisuje.

O indyjskich pociągach słyszy się legendy. Wyobrażamy je sobie takie jak w bollywoodzkich filmach – przeładowane, z ludźmi walczącymi o przetrwanie na dachach i bez szans dla turysty na znalezienie miejsca. Jesteście ciekawi, jak jest naprawdę?indie pociąg

Miejsce siedzące albo po prostu miejsce

Wiele zależy od tego, ile mamy czasu na przygotowanie i zaplanowanie wyjazdu. Jeśli punkty programu są pewne a daty sztywne (o co swoją drogą ciężko, jeśli podróżujemy przez Indie), to dobrze jest miejsce w pociągu zarezerwować wcześniej, a najlepiej jeszcze z Polski przez specjalną stronę. Wymaga to wtedy wpisania wymyślonego indyjskiego numeru telefonu i kilku danych, ale działa bez większych problemów.

Alternatywą jest kupienie miejscówki na dowolnym indyjskim dworcu czy w punkcie sprzedaży biletów. Pisząc, że dobrze jest zrobić to wcześniej z Polski, mam na myśli z kilkutygodniowym wyprzedzeniem. To jednak tylko w wypadku, kiedy zależy nam na miejscu siedzącym w czystym przedziale. Jeśli chodzi po prostu o miejsce – niekoniecznie siedzące, za to za grosze – wtedy nie ma pośpiechu.

Indie pociąg

Indie to kraj, gdzie co kilka dni możemy natrafić na regionalny festiwal, święto plonów lub innego rodzaju wydarzenia, które powodują ogromne tłumy podróżujących miejscowych. Trzeba w końcu odwiedzić całą rodzinę, nawet jeśli do pokonania jest kilka tysięcy kilometrów. A najtańszym i najdogodniejszym sposobem jest właśnie podróż koleją.

Co prawda autobusy sypialne to dobry, choć drogi pomysł, jednak ze względu na jakość dróg w wielu stanach, osobom ze słabym żołądkiem odradziłabym tę opcję. Do dziś pamiętam podróż do Kerali. Przez kilkanaście godzin autobus pokonywał ostre zakręty i serpentyny, a kierowca zatrzymał się tylko raz. W moim osobistym rankingu środków transportu, mimo wszystko wygrywa jednak pociąg – najtaniej, najszybciej i bez ryzyka choroby lokomocyjnej. Śmiałków czekają za to inne atrakcje.

Bilet można kupić zawsze

Na stacjach zawsze, nawet 15 minut przed odjazdem pociągu, można kupić bilet. Przy kasie sprzedawcy będą próbowali „wcisnąć” turystom bardzo drogie miejsca w klimatyzowanym wagonie z posiłkiem w cenie, albo po prostu powiedzą, że biletów już nie ma. Nie będzie to prawda. Bilety są, można je kupić na przykład w automacie na dworcu. Trzeba poprosić kogoś o zapłacenie jego kartą transportową i zwrócić mu równowartość biletu. Jest jednak jeden haczyk. Będzie to najgorszy wagon ze wszystkich, nie ma gwarancji miejsca, ani tego, że nie dosiądzie się rolnik z kozą pod pachą, albo że nie wyląduje się między kobietą w ciąży a mężczyzną przebranym za kobietę, gdzieś w korytarzu, w sąsiedztwie toalety, czy przy otwartych drzwiach.

stacja kolejowa indie

Pula  biletów się nie wyczerpie. Skąd więc wszystkie pogłoski o przymusie załatwiania tego wcześniej i horrorze związanym z brakiem miejsc? Stąd, że skoro pula biletów ostatniej szansy się nie kończy, to w interesie wsiadającego pozostaje zapewnienie sobie kawałka przestrzeni. Na bilecie nie ma oczywiście numeru miejsca i istnieje niewielka szansa, żeby takowe się znalazło. Chyba, że na krótkich, mało obleganych trasach – udało nam się całkiem komfortowo pokonać 160 km w Kerali, na południu Indii. Podróżowaliśmy na siedząco, w niemal pustym przedziale.

Sceny dantejskie

Tymczasem pokonanie mniej więcej 900 kilometrów do Nowego Delhi, tak samo zresztą jak 12-godzinną trasę Kalkuta – Siliguri, uznałabym już za traumatyczne doświadczenie. Bilet kosztował niecałe 20 złotych. Jak to zwykle w tym kraju bywa, jeszcze na stacji ktoś postanowił się nami zaopiekować – Indus w idealnie wyprasowanej koszuli, z małym, czarnym plecakiem. Zupełnie nie pasował do tego, co działo się później podczas jazdy. Kiedy pociąg podjechał, na peronie zaczęły się dantejskie sceny. Ludzie zaczęli wpychać się do przedziałów. Jedni deptali innych, ci z kolei łokciami próbowali wywalczyć miejsce w drzwiach.

pociąg indie

Za radą nowo poznanego mężczyzny przeszliśmy do pierwszego wagonu i weszliśmy spokojnie do środka po to, żeby z dużymi plecakami przepychać się przez cały pociąg po śpiących na podłodze ludziach. Miejsca siedzącego brak, ale na podłodze też już nie ma gdzie się usadowić. W końcu nasz nowy znajomy, po dość długiej awanturze, załatwił w wagonie sypialnym leżankę jednoosobową. I tak spędziliśmy kolejne 11 godzin leżąc tam we dwójkę ściśnięci jak sardynki. Pod nami ktoś położył do spania kilkoro dzieci, z łóżka nad nami na wysokości mojej twarzy zwisały czyjeś stopy, czasami posypały się resztki ryżu… Do wrażeń dodajmy jeszcze tzw. hidźrów, czyli przedstawicieli trzeciej płci, którzy w pewnym momencie postanowili zebrać haracz zaczepiając podróżujących.

Jeśli jednak nie straszne wam takie doświadczenia i lubicie podróże niskobudżetowe to do zobaczenia na jednej z indyjskich stacji kolejowych!

✈️ 🇺🇸
Wyjazd do USA